Witam. Pilnie potrzebuję pomocy fachowca.
Mam moją peperomię drugi rok. Gdy poprzednio postanowiłam przezimować ją na korytarzyku, gdzie jest sporo światła, a temperatura trochę niższa od pokojowej (myślę, że koło 19 stopni), od października do końca marca nie potrzebowała podlewania, a cały sezon pięknie i szybko mi rosła, puściła nawet na koniec nowy pęd z ziemi.
W tym roku już tak dobrze się to zimowanie nie skończyło. Widziałam, że listki się trochę sypią, ale stwierdziłam, że może tak musi być. Ale gdy po czasie zauważyłam, że najpierw młody pęd zrobił się czarny i usechł, listki ze środka pędów powypadały, a potem kolejny, długi pęd również zrobił się czarny i częściowo suchy, postanowiłam od razu (19 lutego) wstawić ją do mieszkania i podlać. Pomyślałam, że może tego jej właśnie trzeba, ale coś mi w tym nie gra. Widzę, że kolejny pęd u nasady i powyżej zrobił się miękki i ciemnieje. Zapewne stanie się z nim to samo co z poprzednimi nieszczęśnikami. Dlatego mam 2 pytania: co mogło dopaść moją roślinkę? Myślałam, że może jakiś grzyb? Podejrzewałam też, że może jakimś cudem zmarzła, gdy okno było lekko rozszczelnione, choć tam się tak nie wychładza, ale może ją jakoś zawiało, mimo że nie stała tak blisko okna... Drugie pytanie dotyczy ratowania. Czy jest możliwość odcięcia i ukorzenienia w jakiś sposób takiego pędu i czy o tej porze roku jeszcze nie jest zbyt wcześnie? Myślę, że powinnam działać szybko, ale boję się, że jak sama się za to zabiorę, to tylko przyspieszę jej zgon.
Chodziło mi też po głowie, gdy jeszcze miała się wspaniale, by ją przyciąć (to byłoby dla mnie nowe doświadczenie), ale ciekawość, jak długa urośnie, zwyciężyła. Myślicie, by podciąć ją, jeśli przetrwa? Bardzo lubię tę roślinkę, gdy ogrzewa ją słońce tak ciekawie i subtelnie pachnie.
Przepraszam za słabą jakość zdjęć.
Proszę o pomoc.
Pozdrawiam.