Zostawić czy jednak przenieść?
Zostawić czy jednak przenieść?
Witam.
Bardzo proszę poradźcie, bo nie wiem co o tym myśleć.
Mąż kupił mi zeszłym roku śliczny rh. Nie było mnie kilka dni w domu i on postanowił, że kupi (wcześniej upatrzony przeze mnie) krzew i sam posadzi, żebym po powrocie miała niespodziankę. Ponieważ w naszym ogrodzie trudno o naprawdę dobrze ocienione miejsce, mąż posadził rh... no właśnie. Zrobił wszystko jak trzeba: wykopał porządny dół, wypełnił cały podłożem do rh, posadził go jak trzeba.
Gdy wróciłam i zobaczyłam te przepiękne, olbrzymie kremowo różowe kwiaty byłam zachwycona. Pod krzewem wysypaliśmy dokoła korę sosnową. Kwitł normalnie do samego końca. Pod koniec lata zgubił troszkę liści, ale nie były to jakieś wielkie ilości. Zimą został dobrze okryty i osłonięty od wiatru. Zmarzło mu parę liści, które widocznie jakoś się wysunęły spod zabezpieczeń. Odkryłam go częściowo na początku kwietnia, a całkowicie dopiero w połowie, ale chyba w tym roku nie tylko ja tak zrobiłam, ze względu na długą zimę. Krzew wyglądał jak to rh po zimie (czyli z lekka przyklapnięty), lecz ogólnie raczej zdrowo.
Niestety nie zakwitł. Miał dosyć ładne pąki lecz ukazały się z nich tylko liście.
O co więc chodzi? Zerknijcie proszę i zobaczcie gdzie on rośnie...
No właśnie. Półtora metra od pnia jednego świerku i jakieś dwa i pół od kolejnego. I teraz nie wiem czy nie zakwitł właśnie dlatego. Czy po prostu przez tę bardzo opóźnioną wiosnę?
Mąż twierdzi, że gdy kopał dół pod rh, jakoś udało mu się nie trafić na żaden korzeń świerku z tej strony. Nie wiem czy to i tak ma jakiekolwiek znaczenie - świerk nie jest dobrym sąsiadem dla jakiegokolwiek innego konkurenta, a już na pewno nie dla rhododendrona, który, jak wiadomo lubi wilgoć. Oczywiście mój rh jest systematycznie zaopatrywany w wodę i to nie z wodociągów, lecz deszczówką lub ze studni głębinowej, z której to surową wodę piją moje dzieci (badana systematycznie przez sanepid i daj losie każdemu taką wodę). Był już raz zasilony odpowiednią dawką nawozu do kwasolubnych i wygląda naprawdę pięknie. Nie ma żadnych plam ani innych oznak, że coś mu nie pasuje. Liście duże, lśniące, jaśniejsze od tych zeszłorocznych lecz chyba dlatego, że młodziutkie. A może nie powinny myć jaśniejsze? Nie wiem, to mój pierwszy (mam nadzieję, że nie ostatni) rh.
Poradźcie proszę, czy ma pod tym świerkiem zostać czy jednak jesienią mam go przesadzić w inne miejsce? W tej chwili wygląda naprawdę bez zarzutu, jak dla mnie. Czytałam, też że mógł nie zakwitnąć przez to, że okryłam go czarną agrowłókniną na zimę, a podobno trzeba białą. Czy to prawda?
Pozdrawiam i czekam cierpliwie na Wasze sugestie
Marta
Bardzo proszę poradźcie, bo nie wiem co o tym myśleć.
Mąż kupił mi zeszłym roku śliczny rh. Nie było mnie kilka dni w domu i on postanowił, że kupi (wcześniej upatrzony przeze mnie) krzew i sam posadzi, żebym po powrocie miała niespodziankę. Ponieważ w naszym ogrodzie trudno o naprawdę dobrze ocienione miejsce, mąż posadził rh... no właśnie. Zrobił wszystko jak trzeba: wykopał porządny dół, wypełnił cały podłożem do rh, posadził go jak trzeba.
Gdy wróciłam i zobaczyłam te przepiękne, olbrzymie kremowo różowe kwiaty byłam zachwycona. Pod krzewem wysypaliśmy dokoła korę sosnową. Kwitł normalnie do samego końca. Pod koniec lata zgubił troszkę liści, ale nie były to jakieś wielkie ilości. Zimą został dobrze okryty i osłonięty od wiatru. Zmarzło mu parę liści, które widocznie jakoś się wysunęły spod zabezpieczeń. Odkryłam go częściowo na początku kwietnia, a całkowicie dopiero w połowie, ale chyba w tym roku nie tylko ja tak zrobiłam, ze względu na długą zimę. Krzew wyglądał jak to rh po zimie (czyli z lekka przyklapnięty), lecz ogólnie raczej zdrowo.
Niestety nie zakwitł. Miał dosyć ładne pąki lecz ukazały się z nich tylko liście.
O co więc chodzi? Zerknijcie proszę i zobaczcie gdzie on rośnie...
No właśnie. Półtora metra od pnia jednego świerku i jakieś dwa i pół od kolejnego. I teraz nie wiem czy nie zakwitł właśnie dlatego. Czy po prostu przez tę bardzo opóźnioną wiosnę?
Mąż twierdzi, że gdy kopał dół pod rh, jakoś udało mu się nie trafić na żaden korzeń świerku z tej strony. Nie wiem czy to i tak ma jakiekolwiek znaczenie - świerk nie jest dobrym sąsiadem dla jakiegokolwiek innego konkurenta, a już na pewno nie dla rhododendrona, który, jak wiadomo lubi wilgoć. Oczywiście mój rh jest systematycznie zaopatrywany w wodę i to nie z wodociągów, lecz deszczówką lub ze studni głębinowej, z której to surową wodę piją moje dzieci (badana systematycznie przez sanepid i daj losie każdemu taką wodę). Był już raz zasilony odpowiednią dawką nawozu do kwasolubnych i wygląda naprawdę pięknie. Nie ma żadnych plam ani innych oznak, że coś mu nie pasuje. Liście duże, lśniące, jaśniejsze od tych zeszłorocznych lecz chyba dlatego, że młodziutkie. A może nie powinny myć jaśniejsze? Nie wiem, to mój pierwszy (mam nadzieję, że nie ostatni) rh.
Poradźcie proszę, czy ma pod tym świerkiem zostać czy jednak jesienią mam go przesadzić w inne miejsce? W tej chwili wygląda naprawdę bez zarzutu, jak dla mnie. Czytałam, też że mógł nie zakwitnąć przez to, że okryłam go czarną agrowłókniną na zimę, a podobno trzeba białą. Czy to prawda?
Pozdrawiam i czekam cierpliwie na Wasze sugestie
Marta
- asprokol
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1892
- Od: 1 cze 2012, o 21:53
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: południowa wielkopolska
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
zostawić ;) po wyglądzie krzaka mogę napisać że nic mu nie brakuje - że nie kwitł w tym roku , JEDNA Z SETEK SZTUCZEK PRODUCENTÓW. Pewnie kupiony miał "morze kwiatów" że nie szło liści zobaczyć.
Często się zdarza że krzaczek odpoczywa po takim traktowaniu. Nic się nie martw za tydzień zobaczysz że tworzy pąki kwiatowe które zakwitną na wiosnę . Wygląda OK młode przyrosty są zawsze jaśniejsze . Może ja bym go trochę wzmocnił zwiększając dawkę nawozu , dolistnie do 0,4%-0,5% ( 3 płaskie łyżki nawozu na konewkę ) zmoczyć go dokładnie raz w tygodniu . Konewka wody co drugi dzień i mu świerk nie podskoczy. Nie czytaj bajek, naucz się widzieć czy ma odpowiednią wilgotność - liście skierowane w niebo OK, liście poziomo czas podlać , liście opuszczone w dół to znak że warto pomyśleć czy w tym miejscu kaktus nie wyglądałby lepiej. Mam parę krzewów rosnących pod wierzbami co jest uważane za błąd no duży błąd ( wielbłąd ? ) rosną czują się dobrze. W połowie lipca podasz potas - możesz szukać nawozów jesiennych ale w sierpniu już nie nawozisz. Ja nie okrywam rododendronów uznając ze marzną od wiatru więc delikatniejsze mają parawan.
Często się zdarza że krzaczek odpoczywa po takim traktowaniu. Nic się nie martw za tydzień zobaczysz że tworzy pąki kwiatowe które zakwitną na wiosnę . Wygląda OK młode przyrosty są zawsze jaśniejsze . Może ja bym go trochę wzmocnił zwiększając dawkę nawozu , dolistnie do 0,4%-0,5% ( 3 płaskie łyżki nawozu na konewkę ) zmoczyć go dokładnie raz w tygodniu . Konewka wody co drugi dzień i mu świerk nie podskoczy. Nie czytaj bajek, naucz się widzieć czy ma odpowiednią wilgotność - liście skierowane w niebo OK, liście poziomo czas podlać , liście opuszczone w dół to znak że warto pomyśleć czy w tym miejscu kaktus nie wyglądałby lepiej. Mam parę krzewów rosnących pod wierzbami co jest uważane za błąd no duży błąd ( wielbłąd ? ) rosną czują się dobrze. W połowie lipca podasz potas - możesz szukać nawozów jesiennych ale w sierpniu już nie nawozisz. Ja nie okrywam rododendronów uznając ze marzną od wiatru więc delikatniejsze mają parawan.
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
asprokolu dzięki wielkie za odpowiedź. Czyli ten "wielbłąd" nie jest aż taki garbaty .
Zostawię rodzia pod tym świerkiem na następny sezon i będę bacznie obserwować.
Ponieważ mam zamiar na jesieni uszczęśliwić się innymi krzewami różaneczników, mam pytanie. Czy one mogą rosnąć od północnej strony domu, gdzie słońce jest tylko do 9-10 rano, a po południu ok 18tej i to na jakąś godzinkę? Poza tym czasem, słońca tam ni w ząb, cień całkowity i jest to w tej chwili jedyne takie miejsce w moim ogrodzie. Rzeczywiście mogą rosnąć doświadczając tak niewiele słonecznego światła? Czy jednak chodzi o półcień, co dla mnie oznacza jednak jakieś prześwitywanie słońca poprzez gałęzie drzew, czy na przykład jakiś pnączy?
Pozdrawiam
Marta
Zostawię rodzia pod tym świerkiem na następny sezon i będę bacznie obserwować.
Ponieważ mam zamiar na jesieni uszczęśliwić się innymi krzewami różaneczników, mam pytanie. Czy one mogą rosnąć od północnej strony domu, gdzie słońce jest tylko do 9-10 rano, a po południu ok 18tej i to na jakąś godzinkę? Poza tym czasem, słońca tam ni w ząb, cień całkowity i jest to w tej chwili jedyne takie miejsce w moim ogrodzie. Rzeczywiście mogą rosnąć doświadczając tak niewiele słonecznego światła? Czy jednak chodzi o półcień, co dla mnie oznacza jednak jakieś prześwitywanie słońca poprzez gałęzie drzew, czy na przykład jakiś pnączy?
Pozdrawiam
Marta
- asprokol
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1892
- Od: 1 cze 2012, o 21:53
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: południowa wielkopolska
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
nie ma miejsca w ogrodzie gdzie nie można mieć rododendronów - moje rosną na słońcu , w półcieniu i cieniu . Wszystkie strony świata w otoczeniu liściastych iglastych. Mity krążące w internecie tworzą właściciele jednego zmarnowanego krzaczka ............ ich rośnie najlepiej ma najlepsze podłoże i oświetlenie no i przyrosty po 10 latach prawie metr ;) . Moim zdaniem to krzew który zniesie dużo pod warunkiem że siedzi w kwasie ma odpowiednią wilgotność i nikt na nim nie trenuje oprysków na głupotę właściciela . Posadzisz gdzie chcesz a po spełnieniu tych podstawowych wymagań masz 99% pewności że będzie rósł. One uwielbiają się dotykać dlatego z moich obserwacji wynika że posadzone trzy krzaczki nie dość że wyglądają lepiej ale osłaniają się nawzajem.
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
Gdzieś wyczytałam że rododendrony mozna podlewać nawet w upały a mało tego to w upały bardzo lubia zraszanie .
Więc dałam dzieciaką po zraszaczu i kazałam zraszać a teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiłam bo młode listki sa lekko przybrazowione .
Więc dałam dzieciaką po zraszaczu i kazałam zraszać a teraz zastanawiam się czy dobrze zrobiłam bo młode listki sa lekko przybrazowione .
Jestem hoyomaniaczką
- asprokol
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1892
- Od: 1 cze 2012, o 21:53
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: południowa wielkopolska
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
rododendrony uwielbiają wodne kąpiele ale panują zasady takie jak w stosunku do wszystkich roślin - nie podlewamy nie zraszamy w pełnym słońcu !!! Ja swoje zraszam po zachodzie słońca bo śpię w czasie wschodu. Kropla wody na liściu w czasie upału i słońca działa na tej samej zasadzie co soczewka - skupia promienie słoneczne i wypala liść . Przy podlewaniu w celu zroszenia liści dajemy coś na zmniejszenie napięcia powierzchniowego wody ( np superam ). Jak ktoś ma twardą wodę to może narobić więcej szkody niż pożytku. Rododendrony błyskawicznie wchłaniają sole przez liście więc jak już podać to takie które są potrzebne. Jak już dzieci mają bawić się wężem niech podleją wszystko wokoło bo to krzew który kocha wilgotne powietrze.
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
U mnie ciężko jest dogodzić kwaso, wilgotno i cieniolubnym roślinom. Za to raj mają chociażby ostróżki, które rosną ponad dwa metry w górę i kwitną jak szalone.
Gleba jest wybitnie wapienna, przepuszczalna, tylko w niektórych miejscach gliniasta na głębokości ok półtora metra. Na dodatek mieszkam na górce, i po największych nawałnicach kałuże znikają po godzinie. Dobrze, że nie płacę za wodę, bo poszłabym z torbami po jednym sezonie podlewania.
asprokolu piszesz, że nie okrywasz krzewów na zimę tylko ewentualnie osłaniasz przed wiatrem. Nie wiem w jakiej części Polski mieszkasz, ale u mnie zimą nocami temperatura potrafi zejść do -30 st, wiec chyba jednak muszę okrywać. A mógłbyś napisać jakiego nawozu używasz do dolistnego zasilania? Jeśli nie można tu podać nazwy, skrobnij, proszę na pw. Nie chce eksperymentować, skoro masz już doświadczenie z jakimś dobrym środkiem.
Tosko jeśli wcześniej listki było OK to chyba faktycznie uszkodziło je słońce po tym zraszaniu. Ja też nie zraszam niczego w pełnym słońcu, ewentualnie podlewam (w razie widocznej konieczności) tylko konewką na ziemię i to wodą nie bezpośrednio nalaną bo ze studni leci nieco dłużęj to jest tak lodowata, że czasem dłonie drętwieją od samego trzymania węża. Z kolei jak się nagrzeje na całej długości można się oparzyć w taki upał jak dziś.
Na szczęście mój rhododendronik rośnie w takim miejscu, gdzie mogę go zraszać nawet w południe, co właśnie idę zrobić i przy okazji sama się ochłodzę bo żar niemiłosierny leje się z nieba.
Pozdrawiam
Marta
Gleba jest wybitnie wapienna, przepuszczalna, tylko w niektórych miejscach gliniasta na głębokości ok półtora metra. Na dodatek mieszkam na górce, i po największych nawałnicach kałuże znikają po godzinie. Dobrze, że nie płacę za wodę, bo poszłabym z torbami po jednym sezonie podlewania.
asprokolu piszesz, że nie okrywasz krzewów na zimę tylko ewentualnie osłaniasz przed wiatrem. Nie wiem w jakiej części Polski mieszkasz, ale u mnie zimą nocami temperatura potrafi zejść do -30 st, wiec chyba jednak muszę okrywać. A mógłbyś napisać jakiego nawozu używasz do dolistnego zasilania? Jeśli nie można tu podać nazwy, skrobnij, proszę na pw. Nie chce eksperymentować, skoro masz już doświadczenie z jakimś dobrym środkiem.
Tosko jeśli wcześniej listki było OK to chyba faktycznie uszkodziło je słońce po tym zraszaniu. Ja też nie zraszam niczego w pełnym słońcu, ewentualnie podlewam (w razie widocznej konieczności) tylko konewką na ziemię i to wodą nie bezpośrednio nalaną bo ze studni leci nieco dłużęj to jest tak lodowata, że czasem dłonie drętwieją od samego trzymania węża. Z kolei jak się nagrzeje na całej długości można się oparzyć w taki upał jak dziś.
Na szczęście mój rhododendronik rośnie w takim miejscu, gdzie mogę go zraszać nawet w południe, co właśnie idę zrobić i przy okazji sama się ochłodzę bo żar niemiłosierny leje się z nieba.
Pozdrawiam
Marta
- asprokol
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1892
- Od: 1 cze 2012, o 21:53
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: południowa wielkopolska
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
ok poszło na pw
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
asprokolu nie mogę jeszcze pisać na pw bo za mało "napościłam". Trochę napiszę Ci tutaj, resztę jak już zasłużę .
Jeśli chodzi o okrywanie roślin - w zeszłym roku kupiłam kwitnącą ketmię. One też są wrażliwe na mróz. Owinęłam ją podwójnie agrowłókniną i dodatkowo okryłam gałęziami świerku. Bardzo bałam się, że i tak zmarzła. A dziś patrzę jak zawiązuje pąki kwiatowe. To samo z prusznikiem. W zasadzie nic, co okrywam nie wymarza. Oczywiście nie będę próbować i narażać swoich roślinek zostawiając je na zimę bez kapotek
Co do rododendronów to dopiero zaczynam, bo jak wiesz warunki u mnie nie są dla nich sprzyjające, ale spróbuję powalczyć.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że można kwasolubne podlewać wodą, w której moczył się szczaw lub rabarbar. Nie wiem co o tym myśleć.
I o podlewaniu ich rozcieńczonym obornikiem też nie.
Co do mojego jedynego rh - jeśli w następnym roku nadal będzie się dobrze czuł pod tym świerkiem, to dosadzę tam jeszcze ze dwa, skoro tak lubią swoje towarzystwo.
Pozdrawiam
Marta
Jeśli chodzi o okrywanie roślin - w zeszłym roku kupiłam kwitnącą ketmię. One też są wrażliwe na mróz. Owinęłam ją podwójnie agrowłókniną i dodatkowo okryłam gałęziami świerku. Bardzo bałam się, że i tak zmarzła. A dziś patrzę jak zawiązuje pąki kwiatowe. To samo z prusznikiem. W zasadzie nic, co okrywam nie wymarza. Oczywiście nie będę próbować i narażać swoich roślinek zostawiając je na zimę bez kapotek
Co do rododendronów to dopiero zaczynam, bo jak wiesz warunki u mnie nie są dla nich sprzyjające, ale spróbuję powalczyć.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że można kwasolubne podlewać wodą, w której moczył się szczaw lub rabarbar. Nie wiem co o tym myśleć.
I o podlewaniu ich rozcieńczonym obornikiem też nie.
Co do mojego jedynego rh - jeśli w następnym roku nadal będzie się dobrze czuł pod tym świerkiem, to dosadzę tam jeszcze ze dwa, skoro tak lubią swoje towarzystwo.
Pozdrawiam
Marta
- asprokol
- Przyjaciel Forum - gold
- Posty: 1892
- Od: 1 cze 2012, o 21:53
- Opryskiwacze MAROLEX: więcej niż 1 szt.
- Lokalizacja: południowa wielkopolska
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
głupota ludzka nie zna granic - zakwaszanie szczawiem rabarbarem czy chlebem ;) pewnie nie słyszałaś tyle co ja - problemem niektórych jest to że nie widzą różnicy pomiędzy doniczką a ogrodem. To co jesteśmy w stanie zrobić z doniczką i zakwasić ją octem sokiem z cytryny sokiem z kapusty kiszonej ( to autentyczne pomysły powielanych na forach ) w ogrodzie jest utopią .
Obornik to doskonała metoda na głodny krzaczek - angielscy ogrodnicy w 18 -19 wieku propagowali tą metodę bo jest doskonała tak samo dobra jak angielski sposób na okazały trawnik - ścinać i podlewać i tak przez kilkaset lat ;) . No to mamy po angielskich ogrodnikach niemieckich czeladników obornik i 30 - 40 lat czekania . Pewnie to byłaby doskonała i jedyna metoda ale ...... Amerykanie Kanadyjczycy Holendrzy czy Japończycy mieli w nosie angoli i chcieli wszystko osiągnąć szybciej . Efekt - najgorszy wybór odmian oferują Anglicy i najgorszą wiedzę prezentują ich doradcy w tym zakresie. Historia zatoczyła koło i z nauczycieli stali się uczniami specjalnej troski.
Kiedyś obornik krowi to było najtańsze źródło nawozu i bezpieczne ( krowa robiła dużą kupę ) - ptasie guano płynęło z antypodów , saletra chilijska była rarytasem , więc co zostało ? szczaw rabarbar i obornik ;) , jako że świński palił rośliny , kurzy był rozproszony po obejściu co zostawało ??
Teraz też na forach pojawiają się ekolodzy którzy próbują przywrócić to co było kiedyś trochę wierzą w czary gusła w opryski z naparu skrzypu pokrzywy czy wrotycza , krowią kupę i kompost .
No i mają ekologiczną miotłę i za skarby świata nie potrafią zrozumieć dlaczego ze szkółek krzewy 5 letnie są większe niż ich po 10 latach. Nie potrafią zrozumieć że liczy się praca a nie chęci.
Oczywiście nikt Ci nie broni cofnąć się w czasie o 250-300 lat i robić tak jak nasze babcie - a mnie ciekawi co zrobiłaby moja prababcia widząc pasiastą biedronkę ;). W czasach gdzie nasi producenci borykają się z zarazami które parę lat temu znali ze słyszenia jako bajki za gór i lasów co mają zrobić ?? nagotować pokrzyw ??
W czasach internetu bez problemu poznasz prawdę a nie tylko wersję reklamową - przykład odmiany fińskie - odporność reklamowa do -40 stopni, a w Szwecji posypały się szybciej niż te co miały wytrzymać -22 . Dowiesz się że lata poszukiwań złotego środka zakończyły się sukcesem odnaleziono prawdę że takiego nie ma . Nie raz przeczytasz o nowej rewelacyjnej linii nawozowej która odmieni życie ogrodnika ;) .
Dobra wracamy na ziemie - owinięte włókniną - chroni przed mrozem ?? czy tylko przed wiatrem ?? Mnie uczono że temperatura jest taka jaka temperatura otoczenia kiedy nie ma źródła ciepła. Moim zdaniem ani gałęzie ani włóknina nie ma wartości grzewczych dlatego ja stosuję okrycie częściowe czyli parawan . Ogród chroni kilka stref pierwsza żywopłot druga tuje przy żywopłocie później krzewy drzewa itd . Marzną mi od czasu do czasu ale jak przykryć np 200 rododendronów jak przykryć Ketmię czyli Hibiskus kiedy drzewko ma prawie 3 metry i po 9 latach zmarzło w ciepłą zimę ;)
Ogród to nie doniczka i nieraz trudno stwierdzić dlaczego - dwa identyczne krzaki identyczne warunki i ............... jedno rośnie super drugie lepiej ......... nie mówić . Nie pomogę w temacie jak okryć bo nie mam doświadczenia.
Nie będę polemizował czy moje podlewanie automatyczne jest lepsze niż Twoje podlewanie z sercem bo do ogrodu potrzebne jest serce nie mikroprocesor . Każdy tworzy ogród na swój styl , jedni kochają jedne rośliny inni zupełnie odmienne. Mnie pasjonują różaneczniki a reszta to dodatek ;)
Dasz radę z rododendronami dasz z azaliami zacznij tworzyć wyspę w ogrodzie , nieodkwaszony torf trochę piasku igliwia albo zmielonej kory i masz podstawę , zrobisz bufor i masz bezpieczeństwo - podlewaj zakwaszoną wodą i masz ideał .
Obornik to doskonała metoda na głodny krzaczek - angielscy ogrodnicy w 18 -19 wieku propagowali tą metodę bo jest doskonała tak samo dobra jak angielski sposób na okazały trawnik - ścinać i podlewać i tak przez kilkaset lat ;) . No to mamy po angielskich ogrodnikach niemieckich czeladników obornik i 30 - 40 lat czekania . Pewnie to byłaby doskonała i jedyna metoda ale ...... Amerykanie Kanadyjczycy Holendrzy czy Japończycy mieli w nosie angoli i chcieli wszystko osiągnąć szybciej . Efekt - najgorszy wybór odmian oferują Anglicy i najgorszą wiedzę prezentują ich doradcy w tym zakresie. Historia zatoczyła koło i z nauczycieli stali się uczniami specjalnej troski.
Kiedyś obornik krowi to było najtańsze źródło nawozu i bezpieczne ( krowa robiła dużą kupę ) - ptasie guano płynęło z antypodów , saletra chilijska była rarytasem , więc co zostało ? szczaw rabarbar i obornik ;) , jako że świński palił rośliny , kurzy był rozproszony po obejściu co zostawało ??
Teraz też na forach pojawiają się ekolodzy którzy próbują przywrócić to co było kiedyś trochę wierzą w czary gusła w opryski z naparu skrzypu pokrzywy czy wrotycza , krowią kupę i kompost .
No i mają ekologiczną miotłę i za skarby świata nie potrafią zrozumieć dlaczego ze szkółek krzewy 5 letnie są większe niż ich po 10 latach. Nie potrafią zrozumieć że liczy się praca a nie chęci.
Oczywiście nikt Ci nie broni cofnąć się w czasie o 250-300 lat i robić tak jak nasze babcie - a mnie ciekawi co zrobiłaby moja prababcia widząc pasiastą biedronkę ;). W czasach gdzie nasi producenci borykają się z zarazami które parę lat temu znali ze słyszenia jako bajki za gór i lasów co mają zrobić ?? nagotować pokrzyw ??
W czasach internetu bez problemu poznasz prawdę a nie tylko wersję reklamową - przykład odmiany fińskie - odporność reklamowa do -40 stopni, a w Szwecji posypały się szybciej niż te co miały wytrzymać -22 . Dowiesz się że lata poszukiwań złotego środka zakończyły się sukcesem odnaleziono prawdę że takiego nie ma . Nie raz przeczytasz o nowej rewelacyjnej linii nawozowej która odmieni życie ogrodnika ;) .
Dobra wracamy na ziemie - owinięte włókniną - chroni przed mrozem ?? czy tylko przed wiatrem ?? Mnie uczono że temperatura jest taka jaka temperatura otoczenia kiedy nie ma źródła ciepła. Moim zdaniem ani gałęzie ani włóknina nie ma wartości grzewczych dlatego ja stosuję okrycie częściowe czyli parawan . Ogród chroni kilka stref pierwsza żywopłot druga tuje przy żywopłocie później krzewy drzewa itd . Marzną mi od czasu do czasu ale jak przykryć np 200 rododendronów jak przykryć Ketmię czyli Hibiskus kiedy drzewko ma prawie 3 metry i po 9 latach zmarzło w ciepłą zimę ;)
Ogród to nie doniczka i nieraz trudno stwierdzić dlaczego - dwa identyczne krzaki identyczne warunki i ............... jedno rośnie super drugie lepiej ......... nie mówić . Nie pomogę w temacie jak okryć bo nie mam doświadczenia.
Nie będę polemizował czy moje podlewanie automatyczne jest lepsze niż Twoje podlewanie z sercem bo do ogrodu potrzebne jest serce nie mikroprocesor . Każdy tworzy ogród na swój styl , jedni kochają jedne rośliny inni zupełnie odmienne. Mnie pasjonują różaneczniki a reszta to dodatek ;)
Dasz radę z rododendronami dasz z azaliami zacznij tworzyć wyspę w ogrodzie , nieodkwaszony torf trochę piasku igliwia albo zmielonej kory i masz podstawę , zrobisz bufor i masz bezpieczeństwo - podlewaj zakwaszoną wodą i masz ideał .
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
Witam po dłuższej przerwie.
Mam pytanie (wyszukiwarka mi nie pomogła )
Mojemu rh od ok 3 tyg żółkną i opadają starsze liście. Czy może mieć za sucho? Ne był niczym nawożony od wiosny.
Boję się że zgubi wszystkie listki łącznie z pąkami kwiatowymi.
Podpowiedzcie coś, proszę.
Marta.
Mam pytanie (wyszukiwarka mi nie pomogła )
Mojemu rh od ok 3 tyg żółkną i opadają starsze liście. Czy może mieć za sucho? Ne był niczym nawożony od wiosny.
Boję się że zgubi wszystkie listki łącznie z pąkami kwiatowymi.
Podpowiedzcie coś, proszę.
Marta.
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
Jak tylko starsze to nie ma problemu. Normalna rzecz, żadne liście (nawet zimozielone) nie są wieczne, 4-5 sezonów i musi nastąpić naturalna wymiana
Pozdrawiam, Bogusia
Re: Zostawić czy jednak przenieść?
Dziękuję Bogusiu za odpowiedź.
Co prawda u mnie w ogrodzie ten krzak jest dopiero od zeszłej wiosny, ale był spory, więc ma te kilka lat. Mam nadzieję, że to jedyna przyczyna.
Przy okazji - na wierzchołkach tegorocznych przyrostów są pąki kwiatowe, dość duże, lecz niestety tylko po jednym. Co zrobić aby było ich więcej? Czytałam coś o wyłamywaniu pąków, tu na forum, ale jestem kompletnie zielona jeśli chodzi o rh i boję się, że zrobię mu "ku ku" .
Pozdrawiam.
Marta.
Co prawda u mnie w ogrodzie ten krzak jest dopiero od zeszłej wiosny, ale był spory, więc ma te kilka lat. Mam nadzieję, że to jedyna przyczyna.
Przy okazji - na wierzchołkach tegorocznych przyrostów są pąki kwiatowe, dość duże, lecz niestety tylko po jednym. Co zrobić aby było ich więcej? Czytałam coś o wyłamywaniu pąków, tu na forum, ale jestem kompletnie zielona jeśli chodzi o rh i boję się, że zrobię mu "ku ku" .
Pozdrawiam.
Marta.